Źródło

Jeden mądry i dobry człowiek napisał:

“Jeśli chcesz znaleźć źródło,

musisz iść do góry, pod prąd.

Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,

wiesz, że ono musi tu gdzieś być.” (*)

 


 

Pewnego gorącego dnia Ania siedziała na mokrym piasku i zanurzała ręce w falach morskich, które przybijały do brzegu. Siedziała i zastanawiała się:

– Dlaczego rzeki wpadają do morza? I dlaczego morze nie odpływa razem z nimi?

– Hej, Morze – krzyknęła, wstając i wchodząc po kolana do wody. – Czemu nie płyniesz dalej?

– A dlaczego miałbym płynąć? – usłyszała.

– Bo wszyscy wkoło się śpieszą – powiedziała dziewczynka, kucając w wodzie.

– A mnie się nie śpieszy – radośnie zachlupotało Morze. – Poza tym jestem tutaj, bo mam nadzieję, że w końcu przypłynie jakaś Rzeka i opowie mi o Źródle.

– O Źródle? – zaciekawiła się Ania. – Dlaczego chcesz poznać Źródło?

– Pamiętam Źródło – ciągnęło Morze. – Niezbyt wyraźnie, ale jest to bardzo dobre wspomnienie. Wiem, że Źródło było na początku. – Morze chlusnęło wielką falą. – Rzeki, które do mnie wpadają, opowiadają historie o zimowych krach, wiosennych roztopach, letnich kajakach, turbinach, statkach. Mówią też o Źródle, ale bardzo mało. Pewnie po tak długiej, pełnej przygód drodze zapominają o nim. – Morze posmutniało.

Szuuu, szuuu, szuuu…

– Dobrze! – powiedziała Ania po namyśle. – Pójdę odszukać Źródło, a potem wrócę i wszystko Ci opowiem.

Morze z nadzieją zapluskało falami.

Ania wstała i ruszyła w drogę. Niedaleko było ujście. Zatrzymała się przy nim.

– No! Nareszcie jestem! – szumiała podekscytowana Woda z Ujścia. – Taka droga! Tyle wrażeń!

– Czy pamiętasz, jakie jest Źródło? – spytała Ania wprost.

– Źródło? – Woda zdziwiła się bardzo. – Kochana, kto by o nim myślał w takiej chwili. Morze, oceany, świat, sława… To jest dopiero coś!

– Ale… – pytała Ania. – Ale jakie jest Źródło?

– Nie mam czasu – szumiała Woda z Ujścia. – Muszę się tu rozejrzeć!

I popłynęła. Wpadając w wielkie morze, myślała, że zdobędzie cały świat.

Ania poszła dalej. Rzeka zajmowała dużo miejsca. Dla niej przeznaczono również tereny po obu jej brzegach. Żeby nie rozpanoszyła się za bardzo, usypano wały. Ale ona nic sobie z tego nie robiła. Płynęła… Brudna, nieprzyjazna.

– Rzeko! – krzyknęła Ania z brzegu. – Rzeko! Czy pamiętasz, jakie jest Źródło?

– Może pamiętam, a może nie pamiętam – Rzeka zaśmiała się przebiegle. – Chcesz się czegoś dowiedzieć, podejdź bliżej. – Zawirowała niebezpiecznie.

Ania zmrużyła oczy i zrobiła groźną minę.

– Nie dam się nabrać – powiedziała stanowczo. – Nie ufam ci!

– Powiedz mi tylko – poprosiła jeszcze dziewczynka – jakie jest Źródło?

– Źródło – lekceważąco prychnęła Rzeka. – Źródło jest niczym. Ja jestem Panią! Ja jestem kimś. To moimi wodami ludzie przewożą towary. To ja poruszam turbiny i wytwarzam prąd. To ja mam moc i siłę. Ja!

– Jeszcze nie wie, że za chwilę zniknie w morzu – pomyślała smutno Ania.

Nic jednak nie powiedziała. Poszła dalej, pod prąd, szukać prawdy o Źródle.

Rzeka po jakimś czasie zmieniła się. Teraz była węższa i bardziej przyjazna. Płynęła, kręcąc się między łąkami. Ania poweselała.

– Rzeczko! – zawołała radośnie. – Czy pamiętasz, jakie jest Źródło?

– Źródło? Źródło? – myślała Rzeczka. – Coś kojarzę… Ale… – przerwała – jak ci się tutaj podoba? – I nie czekając na odpowiedź, dodała. – Bo dla mnie jest cudownie.

– Tak, ładnie tutaj – powiedziała Ania. – Chciałabym się jednak dowiedzieć czegoś o Źródle.

– Popatrz, jakie pola, łąki. Jakie ptaki, słońce! – chlupotała Rzeczka. – A płynęłaś kiedyś kajakiem? – spytała znienacka.

– Płynęłam – odpowiedziała dziewczynka. – Ale…

– To wiesz – przerwała jej Rzeczka – jakie to uczucie kołysać się na falach.

– Czy nigdy nie zastanawiałaś się, skąd się tutaj wzięłaś? – spytała zdenerwowana Ania.

– Nie – odpowiedziała zaskoczona Rzeczka. – A powinnam?

– Tak mi się wydaje – stwierdziła poważnie dziewczynka.

– Ej, myślę, że nie – zachichotała beztrosko Rzeczka. – Ważne jest, że mogę płynąć i bawić się, bawić się, bawić…

I popłynęła, przechylając po drodze kajak. Ania usłyszała jeszcze jej radosny śmiech między łąkami. Dziewczynce nie chciało się odchodzić. Tutaj było tak miło. Wiedziała jednak, że musi odnaleźć Źródło. Przecież obiecała.

Daleko już odeszła od Morza. Skończyły się przyjazne pola. Droga zrobiła się męcząca. Wąska ścieżka weszła w świerkowy las i zaczęła żmudnie podchodzić w górę. Ania zatrzymała się przy wodospadzie. Stanęła na jednym z kamieni.

– Potoku! – zawołała dziewczynka, przekrzykując hałas spadającej z łoskotem wody. – Czy pamiętasz, jakie jest Źródło?!

– Mów głośniej! – zahuczał Potok. – Nic nie słyszę!

– Czy?! – wołała Ania, przeskakując na inny kamień. – Czy pamiętasz?! Jakie?! Jest! Źró-dło?!

– Oczywiście, że znam Źródło – huczał Potok. – Jest moim początkiem! …I jest zimne!

Dziewczynka była zaskoczona taką odpowiedzią. Spodziewała się czegoś innego, czegoś …dobrego.

– Tylko tyle? – spytała smutno.

– Źródło daje mi wodę. Sprawia, że jestem – zastanowił się jeszcze Potok. – Ale sam muszę przedzierać się dalej – westchnął ponuro. – Sam muszę płynąć, omijać kamienie, pokonywać trudności.

Woda w Potoku zakotłowała się i z hukiem popłynęła. Ania nie miała czego tutaj szukać. Musiała iść dalej, w górę. Chociaż Potok zaniepokoił ją, czuła, że nie jest to cała prawda o Źródle.

Była zmęczona, ale szła wytrwale. Las wkrótce skończył się i dziewczynka zobaczyła przepiękny widok. Przed nią i wokół niej były góry. Zielone, masywne, trochę groźne, ale jednak przyjazne. Widziała, jak srebrna woda, błysząca w słońcu, spływa spod jednego ze szczytów.

– Spod tego najwyższego – zauważyła.

– Strumieniu!- powiedziała Ania, nachylając się nad wodą. – Ty wiesz, jakie jest Źródło, prawda?

– Tak – zadrżał łagodnie Strumień. – Wiem. I ty też niedługo będziesz wiedziała. Musisz tylko iść dalej, pod prąd, do góry.

Ania nie namyślała się dłużej. Z nowymi siłami pognała przed siebie. Po całej dolinie roznosił się radosny szum Strumienia. Opowiadał o Źródle, ale dziewczynka tego nie słuchała. Chciała jak najszybciej poznać je sama.

– Jeszcze trochę. Już niedaleko – myślała, wspinając się wzdłuż Strumienia. – Dam radę.

Tam, gdzie Strumień był tylko strużką wody; tam, pod szczytem, było Źródło. Dziewczynka nabrała wody w złożone ręce i napiła się. Woda rzeczywiście, tak jak mówił Potok, była zimna. Był to jednak chłód orzeźwiający, dobry, upragniony. Ania usiadła przy Źródle.

– Musisz jeszcze wrócić – zapluskało Źródło. Jego łagodny głos wcale nie zaskoczył Ani.

– Wiem, ale jeszcze trochę tu posiedzę – powiedziała. – Mam dużo pytań. Dlaczego Potok nie pamięta, że jesteś takie dobre i że wcale nie jest sam? Dlaczego Rzeczka chce się jedynie bawić? Dlaczego Woda z Ujścia myśli tylko o świecie i sławie? Dlaczego Strumyk stał się nieprzyjazną Rzeką? Dlaczego nikt nie opowiedział Morzu o tobie? Dlaczego?

– Daleko ode mnie odpłynęli – odpowiedziało Źródło.

– Pewnie tak – zamyśliła się Ania. – Szkoda. Przecież w tobie wszystko jest takie przejrzyste.

Jeszcze przez jakiś czas siedziała, popijając czystą wodę i cieszyła się, że jest właśnie tutaj.

– Muszę iść – zdecydowała w końcu. – Morze czeka.

– Wróć jeszcze – zaszumiało Źródło.

– Na pewno przyjdę – uśmiechnęła się.

– A kiedyś, jak nadejdzie czas – mówiło dalej Źródło. – Wejdziesz jeszcze wyżej. Na sam szczyt i zobaczysz, jak tam jest pięknie. Spojrzysz w dół, na drogę, jaką przeszłaś. Poczujesz wiatr i wszystko będzie już proste.

– Wrócę – powiedziała Ania i poszła w kierunku Morza. A po drodze opowiadała wszystkim o spotkaniu ze Źródłem.

———————-

(*) – “Tryptyk Rzymski” Jan Paweł II (Wydawnictwo Św. Stanisława BM)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wieści z pracowni i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.